VIII Festiwal Filmowy NAKRĘCENI
pokaz pofestiwalowy – nagrodzone i wyróżnione filmy studenckie, niezależne i amatorskie
Czwartek, 16.04.2015, godz. 18.00
Sala Kameralna SOK, ul. Jana Pawła II 5
8 filmów, które zapadły w pamięć jury VIII edycji festiwalu NAKRĘCENI. Wśród nich nagrodzona Grand Prix interpretacja biblijnej maksymy pt. „Vanitas”.
wstęp wolny
Festiwal Filmowy „NAKRĘCENI” organizowany jest przez Miejskim Centrum Kultury w Bełchatowie. W 2014 roku do konkursu zgłoszono 53 filmy zrealizowane przez amatorów, twórców niezależnych i profesjonalistów (studentów szkół filmowych), należące do różnych gatunków: filmy animowane, eksperymentalne, dokumentalne i fabularne.
Ponieważ nadesłane na konkurs filmy realizowały różnorodne konwencje gatunkowe, a na dodatek ich twórcami byli zarówno amatorzy, jak i profesjonaliści, jury ustaliło, że nie da się ocenić obejrzanych obrazów w oparciu o jeden, standardowy model ewaluacji. Dlatego też każdy z filmów poddano z osobna wnikliwej analizie i interpretacji, by ostatecznie wytypować te utwory, których formę oraz treść cechuje najwyższy stopień oryginalności oraz artystycznej konsekwencji. Przedstawione poniżej krótkie „recenzje” nagrodzonych oraz wyróżnionych filmów stanowią owoc owych wielogodzinnych narad.
[su_highlight background=”#3eeb14″ color=”#020202″]Podczas pokazu w SOK gośćmi specjalnymi będą przewodniczący jury festiwalu Józef Romasz – operator i reżyser filmowy, wykładowca Szkoły Filmowej w Łodzi oraz Krzysztof Jajko – kulturoznawca i filmoznawca.[/su_highlight]
DO OBEJRZENIA W CZASIE VIII FESTIWALU FILMOWEGO NAKRĘCENI:
GRAND PRIX FESTIWALU
„VANITAS” 8’, scen. i reż. Kamila Grzybowska-Sosnowska i Mirosław Sosnowski, zdjęcia – Mirosław Sosnowski (Kraków) – twórcy niezależni; film animowany
Mimo że film odwołuje się do mocno wyeksploatowanego w sztuce zachodniej, pochodzącego z Księgi Koheleta ustępu „Marność nad marnościami, wszystko marność”, autorom udało się stworzyć własną, jedyną w swoim rodzaju interpretację biblijnej maksymy. Wszystko dzięki niezwykle zmyślnemu połączeniu warstwy wizualnej ze ścieżką dźwiękową. W prezentowane na ekranie obrazy od początku wpisana jest pewna ambiwalencja. Wykonane w dalekich planach, prezentujące to samo miejsce ujęcia zdają się sugerować niezmienność sytuacji. Wrażenie to wzmacnia fakt, że są dość długie i łączone za pomocą łagodnych, płynnych cięć montażowych. Tak naprawdę jednak nieubłagalny upływ czasu odciska swój ślad na tym, co rejestruje kamera. Stopniowo na poszczególnych rekwizytach pojawiają się kolejne oznaki przemijania, jak chociażby zabrudzenia wokół drzwiczek w piecu. Oczywiście najbardziej zmienia się główna bohaterka, która z młodej dziewczyny staje się dojrzałą kobietą a następnie staruszką. Fizycznej transformacji postaci towarzyszy rozwój wewnętrzny. Od początkowej tęsknoty za czymś, co umknęło, przechodzimy do fazy buntu, znajdującej swój wyraz w dążeniu bohaterki do opisania własnego doświadczenia, by na koniec kontemplować szlachetny stan pogodzenia z losem. Z tym niezwykle pojemnym znaczeniowo, bazującym na różnorakich niuansach wymiarem wizualnym filmu współgra równie znacząca ścieżka dźwiękowa. Miarowy odgłos tykającego zegara, stanowiący bezpośrednie odwołanie do malarskiej symboliki motywu vanitas z jednej strony potęguje zawarty w obrazach stan zawieszenia, z drugiej jednak bezwzględnie przypomina o mijającym czasie. I choć bohaterka stara się go zagłuszyć za pomocą stukotu maszyny do pisania (faza buntu), to jednak nie jest w stanie oprzeć się jego przemożnej sile. Gdy w pewnym momencie zegar milknie, bohaterka niejako wbrew sobie wstaje od maszyny, by na nowo uruchomić mechanizm. Na poziomie dźwiękowym zbudowana zostaje także klamra kompozycyjna, na którą składają się powtórzone na początku i na końcu filmu odgłosy dzwonka roweru i trzaskających drzwi. Te dwa ulotne, zdawałoby się nieistotne w pierwszym momencie dźwięki, urastają ostatecznie do rangi symbolu. Czas mija, ściera z powierzchni wszystko to, co materialne (eksplikacją tego jest ostatnie ujęcie, gdzie w oparciu o chwyt przenikania usuwa się z kadru kolejne rekwizyty). Jedyne, co mu się opiera, to ulotne chwile, których ekwiwalenty odkrywamy w innych sytuacjach.
WYRÓŻNIENIA
„BAZA AZYLU” 30’, scen. i reż. Paulina Zając, zdj.: Mikołaj Miętek, Maja Zwierzeniec, Aleksandra Sadokierska, Paulina Zając (Warszawa) – amatorzy; film dokumentalny
Film dokumentalny musi mieć dobrego bohatera. Bez niego trud rejestracji rzeczywistości taką, jaką ona jest, traci sens. Twórca obrazu Baza azylu z pewnością zdaje sobie sprawę z tej prostej zasady. Od początku mamy pewność, że wybór bohatera filmu nie był dziełem przypadku, że reżyser miał jakiś konkretny powód, dla którego postanowił przybliżyć nam świat właśnie tego człowieka. Co jednak najważniejsze to przekonanie utrzymuje się w nas do ostatnich sekund projekcji. I tu spełniona zostaje przez twórcę druga zasada dobrego filmu dokumentalnego, zgodnie z którą wiedzę docierającą do widza należy odpowiednio dawkować, tak, aby nieustannie pozostawał on w stanie zaciekawienia i niepewności. Już sam fakt spełnienia tych dwóch kluczowych warunków znamionuje twórcę wielkiego kalibru. Ale w tym filmie jest coś jeszcze. Otóż od pierwszych minut reżyser w niezwykle sprawny sposób balansuje między rejestracją a inscenizacją. Najpierw robi to wprost, zestawiając sceny stricte dokumentalne z ujęciami kreacyjnymi, prezentującymi przedstawienie teatralne. Później jednak sprawa się komplikuje. Jest w tym filmie wiele scen, kiedy widz zastanawia się, czy ma do czynienia z rejestracją, czy inscenizacją. Tym samym pojawia się podstawowy problem filmu: co jest prawdą w sensie obiektywnym, a co jedynie zmyśleniem bohatera. A może wszystko jest jedną wielką fikcją?
„OSTATNIA WYSPA” 10’, scen., reż., zdj.: Daniel Zagórski (Łódź) – amator; film animowany
Trudno określić, jakie konwencje gatunkowe realizuje ten film. Biorąc pod uwagę jego niezwykłe walory wizualne, na czele z płynnymi ruchami kamery, gęstą kompozycją kadru oraz ujmującymi rozwiązaniami świetlnymi (osiągnięcie wszystkich tych efektów za pomocą grafiki komputerowej, gdzie świat przedstawiony tworzy się od podstaw, z pewnością musiało być niezwykle czasochłonne), wskazać należałoby na filmową impresję. Ale taka jednostronna klasyfikacja zupełnie pomija znaczeniowy potencjał dzieła. A to właśnie on sprawia, że film Ostatnia wyspa jest czymś więcej aniżeli zbiorem ładnych obrazków. Zestawiane ze sobą z wielkim wyczuciem oraz pomysłowością cytaty z arcydzieł sztuki światowej sprawiają, że nie tylko go oglądamy, ale także czytamy. Ten film to tak naprawdę esej albo, ujmując rzecz jeszcze trafniej, wielki traktat o naszej kulturze (rzecz jasna tej wysokiej), która pod naporem kultury masowej znajduje swój azyl na owej tytułowej ostatniej wyspie szczęśliwości. W rezultacie w filmie tym nieustannie pobrzmiewa kompozycyjny dysonans. Piękno obrazu zachwyca, jednak przebijający przezeń sens skłania do dość ponurych refleksji.
„LUDZIE ZE STALI” 23’, scen., reż., zdj.: Rafał Makolądra (Warszawa) – student – Akademia Filmu i TV; film dokumentalny
W tym dość prostym na poziomie formalnym filmie (zrealizowany jest niczym telewizyjny reportaż) ujmują trzy rzeczy. Przede wszystkim widać, że twórcy udało się nawiązać kontakt z bohaterami, a nawet wejść z nimi w bliskie relacje. Świadectwem tego jest swoboda, z jaką prezentowani pracownicy złomowiska rozmawiają i zachowują się w obecności rejestrującej wszystko kamery. Z pewnością wejście w tak specyficzny świat oraz zaaklimatyzowanie się w nim musiało być trudnym i długotrwałym procesem. Drugim atutem tego filmu są sami bohaterowie. Mimo ciężkiej pracy, którą wykonują, a także licznych problemów życiowych, nie popadają w cierpiętniczy ton, wręcz przeciwnie – pogodnie przyjmują trud życia, stawiając mu mężnie czoła. I właśnie dlatego w pełni zasługują na użyte w tytule określenie „ludzie ze stali”. Ale aby stworzyć takie pozytywne portrety filmowe, potrzeba dużego talentu i wyczucia. I tu wychodzi na jaw trzecia mocna strona filmu: odpowiednie podejście do tematu oraz nastawienie do bohaterów. Przy realizacji tego rodzaju filmu łatwo popaść w ton moralizatorski albo uciec się do sztampowej publicystyki. Na szczęście dzięki temu, że autor od początku darzy swych bohaterów ciepłymi uczuciami, w ostatecznym rozrachunku oglądamy pogłębiony psychologicznie film z dość intymną atmosferą pewnego zamkniętego, małego światka.
POZOSTAŁE
„BOO” 2’30’’, scen. i reż.: Mateusz „MatMot” Motyka (Przybędza) – amator; film animowany
Ten krótki utwór urzeka swoją szlachetną formą, przekonującym przekazem filmowej, wycinankowej animacji.
„GLISTA LUCKA” 7’, scen., reż., zdj.: Tomasz Pawlak (Warszawa) – twórca niezależny; film animowany
Dosadna satyra o zacięciu publicystycznym. Siła filmu tkwi w obrazie. Gruba, mocna kreska, za pomocą której przedstawiono bohaterów, skontrastowana zostaje z abstrakcyjnym tłem w postaci stron z codziennej prasy. Nadaje to warstwie wizualnej przejrzystości, a jednocześnie współgra z tematem filmu.
„WSTOMPIENIE” 5’, scen. i reż.: Marcin Banoch i Szymon Smarzoch, zdj.: Marcin Banoch (Świętochłowice) – twórcy niezależni; film eksperymentalny
Koncentrując się na samej historii (a raczej historyjce), film ten uznać można za niezobowiązujący żart. Jednak jego kompozycja, w której tyle samo czasu ile część główna zajmują tzw. making-ofs, sugeruje, że mamy tu do czynienia z krytycznym komentarzem na temat lubującego się w zdradzaniu produkcyjnych sekretów kina hollywoodzkiego.
„44” 25’, scen. i reż.: Aleksandra Górecka, zdj.: Miłosz Kokociński (Warszawa) – studenci; film fabularny
Solidnie zrealizowane kino obyczajowe z komediową nutką. Dobre dialogi, sprawnie poprowadzeni aktorzy, stylistyczna prostota w dobrym tego słowa znaczeniu.