Świetne one man show “Zapis Automatyczny”

Monodram “Zapis automatyczny” Macieja Adamczyka z Teatru Porywacze Ciał
Sobota, 14.12, godz. 15:30
Duża Scena, ul. Papieża Jana Pawła II 5

Jeden z najlepszych polskich monodramów ostatnich sezonów. Świetny Maciej Adamczyk od początku hipnotyzuje widzów, bawiąc się rolą w nieoczekiwany sposób.

Bilety: 10 złotych w kasie SOK i na www.bilety.soksuwalki.eu

Spektakl przeznaczony dla widzów od 16. roku życia

Spektakl zostanie poprzedzony uroczystym zamknięciem X Ogólnopolskich Spotkań z Monodramem „O Złotą Podkowę Pegaza” o godzinie 15:00.

Spotkania z Monodramem “O Złotą Podkowę Pegaza” – DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ

“Zapis automatyczny” jest autorskim monodramem Macieja Adamczyka, aktora Teatru Porywacze Ciał. Spektakl wyreżyserowali Katarzyna Pawłowska i Maciej Adamczyk.

Monodram “Zapis automatyczny” zdobył Grand Prix 10 Ogólnopolskiego Przeglądu Monodramu Współczesnego w Warszawie w maju 2012 roku. Został także wymieniony w rankingu miesięcznika „Teatr” – „najlepszy, najlepsza, najlepsi w sezonie 2011-2012” oraz w podsumowaniach dokonanych przez „Teatralia” i „Miernik teatralny” jako jedno z najciekawszych wydarzeń sezonu.

Znakomity na scenie jest Maciej Adamczyk. Jego plastyczna twarz hipnotyzuje od samego początku spektaklu. Aktor bawi się swoją rolą, płynnie przechodzi z jednego stanu emocjonalnego w drugi, na scenie nie traci lekkości i przystępności.

Recenzenci o “Zapisie automatycznym”:

Piotr Dobrowolski, e.CzasKultury.pl
„Zapis automatyczny” to zaskakujące niespodziewanymi zwrotami akcji solowe show Macieja Adamczyka, podczas którego publiczność bawi się świetnie. Niemal nigdy nie porzucając lekkiej formy prezentacji, wykonawca zdaje się mówić do widzów we własnym imieniu. Wśród rekwizytów znaczącą rolę odgrywa czterokrotny portret w stylu reprintów Andy’ego Warhola, przedstawiający cztery wersje graficznie przetworzonego zdjęcia siedmioletniego chłopca. Łatwo na nim rozpoznać małego Maćka. Wygląda na to, że nieokiełznana, chłopięca fantazja kształtuje bohatera spektaklu tak, jak on wpływa na swoje opowieści. Wątki osobiste i biograficzne mieszają się tu z fikcją. Na sylwetkę bohatera składa się zlepek ról, w które kiedykolwiek się wcielał – na scenie, w życiu i w marzeniach, również sennych. Między wierszami wyłania się pytanie o to, kim jesteśmy. Ulepieni z doświadczeń i fantazji, szukając odpowiedzi, musimy przyjrzeć się sobie. To zbiór fantastycznych inspiracji, ale też zapożyczeń i motywów, które wychwytujemy ze świata i przechowujemy na różnych poziomach pamięci. One kształtują naszą tożsamość publiczności. W scenicznych wcieleniach Macieja Adamczyka pojawia się element ekshibicjonizmu, nie ma w nich jednak próżnej pychy. Artysta obnaża się, odkrywając, kim jest dzisiaj: wobec siedmioletniego chłopca, którym był niegdyś (kilkakrotnie przyklęka przed obrazem, jakby czcił pamięć dziecka w sobie), wobec jeziora ludzkiej obojętności, w którego zwierciadlanej tafli może się przeglądać, a także wobec świata, który wpływa na niego i który raz po raz kusi go tym i owym. Spod humoru, w który obfituje tekst, i ironii, z którą aktor i autor prezentuje nam siebie, wyłania się uniwersalna refleksja na temat tożsamości w czasach popkultury. Jeśli operuje schematami, to dlatego, że wszyscy im podlegamy. Tu nie chodzi o to, by podążać za biegiem akcji, rekonstruując opowieść. Ważniejszym wydaje się, by ponad dosłownością narracji zyskać refleksję na temat niestabilnego i nie dającego oparcia miejsca, które we współczesnym świecie dane jest człowiekowi. A zwłaszcza artyście, który – podobnie jak Maciej Adamczyk – cokolwiek mówi czy robi, gra samego siebie, a cokolwiek odgrywa, dopełnia obrazu własnego ja. Automatycznie. Jestem bardzo ciekawy, gdzie dalej prowadzić go będzie ta droga.”

Katarzyna Nowaczyk, Nowa Siła Krytyczna
”Pop-art, nierozłącznie związany z kulturą masową, staje się jednym z wielu kluczy do odczytania przedstawienia. Spektakl daje szansę ciągłego rozpoznawania takich i innych kodów kulturowych, bo tropów, cytatów i zapożyczeń jest tu całe mnóstwo. Sceny te łączą humor i przenikliwą obserwację. Odwołują się do świata popkultury, czerpią z różnych dziedzin sztuki, przetwarzają to, co znane i umieszczają w nowym kontekście. Spektakl balansuje na granicy serio i buffo. Ociera się o kicz, ale bywa też zadziwiająco poważny i ostro, jednoznacznie diagnozujący rzeczywistość. Maciej Adamczyk wypowiada się w pierwszej osobie. Jest szalenie autentyczny, a zarazem autoironiczny. Bo czyż i on sam nie jest artystą? Aktor ma niezwykłą lekkość scenicznego bycia, ogromną siłę wyrazu i ekspresji. Brawurowo też przechodzi od zupełnie skrajnych stanów emocjonalnych – żywiołowej, pełnej napięcia i wściekłości rozmowy telefonicznej do spokojnego, reklamowego wręcz krojenia warzyw i wrzucania ich do miski z Mango. Wyrazista zmiana emocji i nastroju dokonuje się także w scenie, w której artysta znajduje się w studiu tatuaży – ma do wyboru wzór “czachy” albo “delfinka”. Odzywają się tu w nim jakby dwie różne osobowości, dwa kompletnie inne pragnienia. Stopniowo rozpasany świat ulega skondensowaniu i wyciszeniu. W półmroku ze stosu kwadratowych desek, Adamczyk buduje pomost od tylnej ściany sceny prowadzący wprost do widowni. Ułożeniu każdego elementu towarzyszy osobliwa choreografia. Budowanie mostu to symboliczne budowanie siebie, przedstawione już w pierwszej scenie. I znów walka tworzenia i niszczenia, odrzucania i akceptowania. Pomost zostaje wzniesiony na “jeziorze szaleństwa”. Znajdujemy się w dziwnej, osnutej półmrokiem przestrzeni. Świat stracił swój dawny koloryt i wyrazistość. Artysta zaczyna zbierać wszystkie otaczające go przedmioty i układać na wąskim pomoście. Teraz dopiero stłoczone i scentrowane na środku sali rekwizyty zaczynają przytłaczać. Tworzą absolutny chaos niemożliwy do ujarzmienia, uwydatniając swoją nieprzystawalność, niedopasowanie. Porywacze Ciał nadają przedmiotom szczególne znaczenie. Stanowią one element wyjęty wprost z codzienności, znany i absolutnie powszedni. Sami twórcy odwołują się do koncepcji ready-made Duchampa. Sztuką jest to, co uznamy za sztukę. Sztuką może być życie. Tak jak słynny pisuar Duchampa, tak kalosze, wędka czy dmuchany worek treningowy mogą stać się obiektem artystycznym. Z tego świata różnorodnych przedmiotów Adamczyk czerpie ogromną energię. W finałowej scenie artysta łowiący ryby topi otaczające go przedmioty, a potem sam, symbolicznie skacze do jeziora szaleństwa. Wyłania się z mroku i w mroku ginie. To bardzo ładna estetycznie i wymowna scena zamykająca klamrowo spektakl. Czyżby więc budowanie samego siebie ze strzępów wszechotaczającej nas kultury miało prowadzić do szaleństwa i samounicestwienia? Spektakl ucieka od jednoznaczności, łatwej interpretacji i prostego określania tego, co wartościowane pozytywnie i negatywnie. Zapis automatyczny staje się tu rozpaczliwą rejestracją procesu konstruowania samego siebie z tworzywa, jakim jest miałka popkultura. A zaraz potem dekonstruowania, zaprzeczania, wyparcia, i zniszczenia tego, co wcześniej przyjęte i przyswojone. Spod jaskrawego świata wyziera jednak najbardziej podstawowe pragnienie miłości, zrozumienia i akceptacji.”

TEATR PORYWACZE CIAŁ – DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ

Wyłącznym sponsorem spektaklu “Zapis automatyczny” jest:

aquel

zapis_automatyczny_monodram_2013_z_logami

Kategoria: Archiwum